niedziela, 8 stycznia 2017

Totalna dewaluacja



Kilka lat temu, pierwszy raz zajrzałam do zadań maturalnych z matematyki. Nie wiem czego się spodziewałam, ale to, co zobaczyłam, zaskoczyło mnie.
„Cholewa jasna, przecież takie zadania rozwiązywaliśmy w ósmej klasie przygotowując się do olimpiady przedmiotowej!“ nie dość, że pomyślałam sobie głośno to jeszcze podzieliłam się tym z otoczeniem. Otoczenie smętnie pokiwało głowami.

Wtedy na dobre dotarło do mnie to, że wykształcenie nam się zdewaluowało. Mnóstwo ludzi ma dyplomy tylko są one g*wno warte. Mogłam się o tym przekonać obcując ze znacznie młodszymi współpracownikami. I nie chodzi tu o jakieś wywyższanie się, umiejętność rozwiązywania równań różniczkowych (sama wywaliłam to z pamięci jak wiele innych, zbędnych teraz rzeczy). Chodzi mi o rozsądek, logikę, wyobraźnię. Młodzi ludzie mają wokół mnóstwo elektroniki, potrafią się nią posługiwać, ale już nie mają pojęcia jak to działa, nawet tak ogólnie.
Mam wrażenie, że im więcej techniki, tym mózgi większości przestają myśleć. Paradoksalnie powoduje to ogłupienie większości. Powstają z nas takie tresowane pieski Pawłowa - jak nam urządzenie „zagra“ tak do tego „tańczymy“. Coraz trudniej o chwile refleksji. Bodźce atakują nas zewsząd. Pędzimyyyyyy... i głupiejemy.

Nie powinno mnie tym samym dziwić to, co widzę w mediach. „Sześciu króli“ tak weszło do naszego słownika, że podobno księża zaczynają się przejęzyczać. Może dzięki temu nie wejdzie do obiegu czwarty król - Belzebub, którego wymienił niedawno jeden z posłów PO, sześciu jednak brzmi zabawniej niż czterech z posępnym demonem.

Starzeję się pod pewnymi względami. Nadal potrafię bawić się lepiej bez kropli alkoholu niż obecna młodzież po dopalaczach (jeśli w ogóle przeżyje takie doświadczenie), ale stałam się chyba bardziej wymagająca. Wychowałam się w zupełnie innych czasach. Z jednej strony cenzura, bardzo realna groźba represji za mówienie pewnych rzeczy a z drugiej pewne standardy. Dyplom magistra znaczył wiele, bo na studia nie było łatwo się dostać i je skończyć. Telewizja smutna. W teleturniejach liczyła się głównie wiedza, często ogromna (Wielka Gra), nikt nie wypinał tyłków, nie gził się w kąpieli z bąbelkami a dziennikarze nie przerywali rozmówcom.

Nie tęsknię do jedynego programu TVP, który ściągała nasza antena, ale tęsknię do pewnych standardów dziennikarskich a może bardziej do pewnej kultury. Nie potrafię obecnie oglądać i słuchać programów publicystycznych, bo przerywających ludzi mam ochotę chwycić mocno za ucho i wyprowadzić ze studia. Nie cierpię przerywania wypowiedzi, przekrzykiwania się, bo program staje się nieczytelny i oglądanie staje się stratą czasu. Napastliwy ton prowadzących, przerywanie w dogodnym dla siebie momencie by chwycić za coś wyrwanego z kontekstu. Przecież takie coś nie ma w ogóle sensu!

Wracając do sześciu króli i czwartego, czyli Belzebuba. Nikt nie pozjadał wszystkich rozumów świata, chociaż trzej królowie funkcjonują od dwóch tysięcy lat i trochę dziwne, gdy ktoś nie zna ich liczby, ale... Dobra, ktoś nie wierzy w Boga, nie interesuje go religia ani nawet historia, zdarza się. Dlatego nie rozumiem tego brnięcia w śmieszność. Co, kłania się system testów w edukacji? A nuż może trafię prawidłową odpowiedź?

Wiem,  nie ma co wymagać od polityków pewnych rzeczy. Może kogoś to oburzy, ale moim zdaniem polityk to taki ktoś gorszy od pań negocjowalnej profesji. Jeśli gdzieś natykamy się na takie panie to przynajmniej wiemy z kim mamy do czynienia a spotykamy polityka, taki porządnie ubrany ktoś. Ładnie skrojony gajerek, czysta koszula, lepiej lub gorzej dobrany krawat. Czar pryska, gdy taki otwiera usta lub śledzi się jego „dokonania“.
Wiem, że wszechobecne spodnie typu rurki nie współgrają z tym, ale miej człowieku jaja by powiedzieć - proszę wybaczyć, ale jestem niewierzący i nie znam imion króli (w odniesieniu do Trzech Króli używa się tej formy jako archaizmu, bo normalnie użylibyśmy „królów“), proszę wybaczyć, ale nie leży to w gestii moich zainteresowań itp.  A tak, są z głupich wypowiedzi osób publicznych jaja jak berety i  tematy do kolejnych memów.

Ktoś niedawno powiedział, że nie dziwi się, że obecne kabarety są takie słabe, bo politycy zawłaszczyli sobie tę sferę i zastąpili kabareciarzy. Nie sposób nie zgodzić się.

Zdewaluowało nam się bardzo wiele istotnych rzeczy. Niby przyzwyczajali nas do tego od 25 lat a prym wiódł naczelny elektryk kraju twierdząc np. że są plusy dodatnie i plusy ujemne (chyba nie stosował swoich teorii wykonując wcześniej swój zawód, bo nie miałby teraz w dorobku tylu tysięcy memów tylko grób z informacją o śmierci wskutek nieszczęśliwego wypadku przy pracy), ale jednak dziwnie obserwować ludzi, którzy mają istotny wpływ na nasze życie a jednocześnie mają mniejszą wiedzę i kulturę od pani Gieni z mięsnego. 
Pani Gienia doskonale umie liczyć pieniądze i chociaż nowoczesne kasy pokazują jej ile ma wydać reszty to ona i tak wie swoje, bo elektronika może czasem nawalić a kto jej pieniądze potem odda? Pani Gienia zna się na ludziach, jeśli czegoś nie wie to nie chlapie językiem, bo nie lubi kompromitować się. Pani Gienia wie, że jeśli oszuka klienta, to on nie wróci a jeśli oszuka na fakturze, to nie dostanie więcej towaru. Pani Gienia ma po prostu charakter, normy moralne i jaja by tego przestrzegać. I nawet gdyby nosiła rurki to nie przeszkodziłby by jej w posiadaniu tych jaj.

Basiek May-Chang
(też z jajami)

(grafika - pixabay.com)

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Święta prawda, choć w takim określaniu wszystkich polityków jako gorszych od pań lekkich obyczajów bym się jednak powstrzymał. Jeszcze za poprzedniej kadencji nie miałem skrupułów w nazywaniu ich takim mianem, ale obecnie pojawiło się w Sejmie kilkunastu, którzy zdecydowanie reprezentują znacznie wyższy poziom, niż cała reszta i to napawa pewnym optymizmem na przyszłość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z tym. Spróbuję się wytłumaczyć tym, że oni są jeszcze na szczęście społecznikami a nie politykami :)

      Usuń
  3. Co ciekawe, normalny człowiek, gdyby strzelił gafę, albo zachował się jak cham, nawet w małym gronie, a co dopiero publicznie - odczuwałby jednak jakiś wstyd. Pytanie - czy owi panowie w ogóle znają to uczucie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to to właśnie! Może wchodząc do polityki jakoś naturalnie pozbawiają się tego? Sama nie wiem.

      Usuń

Podobało Ci się? Zostaw ślad :) Będzie mi miło.